Nefryty
Na szyi młodej Chinki
rozdzwonił się sznur nefrytów
jak kościelne dzwony
Otworzyła swe skośne oczy
i próbuje prosto patrzeć na świat
Powiedzcie jej że nic już nie pomoże
ludzie się zmieniają
parabolą życia płyniemy
aby dotrzeć do linii ciągłej
gdzieś daleko stąd
Czerwone kimono – niby splamione
krwią otacza jej ponętne ciało
Czarne jak noc włosy
spływają po spragnionych objęć
ramionach
Po co jej sztuka parzenia herbaty
skoro nie ma jej komu nalać
do dzwoniącej ciszą
chińskiej porcelany
Plac Niebiańskiego Spokoju
jest najgłośniejszym miejscem
chodzi tam na spacery
aby dowiedzieć się czegoś
o swoich przodkach
Jest piękna w tym czerwonym
kimonie i z nefrytami dookoła
szyi – ale i tak
nikt tego nie widzi
Kupiła na bazarze malutkie
filiżanki
Wyciągnie z zakurzonego kuferka
stare szmaciane laleczki
i pobawi się z nimi w podwieczorek
Urządzi małe przyjęcie
na które przyjdą tylko one
Skośne oczka znów zapłaczą
nikt ich nie ujrzy
mimo iż mógłby ją pocieszyć
w złości zerwie swe nefryty
i znów zacznie nawlekać
tworząc historię o dynastii samotności
Swym żalem zbuduje kolejny
Chiński Mur
Tym razem mocniejszy, dłuższy
i trudniejszy do przebicia
W słomianym kapeluszu
zwiedzi następne wielkie ogrody
Znowu zapłacze nad swym życiem
Pośród maleńkich kwiatków
które mimo swej skromności
są widziane przez wszystkich
Chciałaby stać się jednym z nich.....
Komentarze (2)
I bardzo dobrze , napisałaś wiersz inny niż wszystkie
te na jeden temat. Pokazałaś życie kobiety zniewolonej
usytuowaniem w innym świecie. Nie jest lub nie było
jej dane widzieć oczami wolnych kobiet świata. Ona jak
każda kobieta na świecie ma serce pragnące miłości.
Dobry wiersz.
ciekawe z tą chinką :)