niby-świątecznie
samotne, stare dłonie
ściskające wczorajszą
fotografię odchowanego
sensu życia
wyczekujące oczy dzieci
szukających ciepła
w oszronionej szybie
niekochania
jakiś pan, dumny
siłą uderzeń
w pozbawione nadziei
myśli jakiejś pani
zręcznie omijam
cuchnące bezdomnością
ciało, parkiet
roztańczonych wszy
Bóg się rodzi?
autor
M A R U Ś K A
Dodano: 2005-12-30 08:32:00
Ten wiersz przeczytano 499 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.