Nic się nie zmieniło.
Byłam dla ciebie zerem,
nigdy we mnie nie wierzyłaś,
nie doceniałaś,
nigdy nie mogłam mieć własnego
zdania!
Nie byłam tym, kim chciałabyś abym
była,nie spełniałam twoich marzeń,
chciałam żyć, tak jak serce dyktuje.
Żyłam każdym dniem, z każdą łzą
i ze smutkiem, żyłam ale nie dla ciebie,
bo nawet nie poznałaś koloru moich oczu.
Byłam przy tobie choć mnie nie czułaś,
dotykałam lecz nawet o tym nie wiesz,
nie sluchałaś mnie!
Tyle lat minęło, teraz jestem dorosłą
kobietą ale wciąż nic się nie zmieniło.
Boli mnie że tak mnie traktujesz, że mnie
skreśliłaś, że nie cieszysz się moim
szczęściem.
Ja o nic już nie proszę,opuściłam rodzinny
dom, by cieszyć się wolnością której nie
miałam przy tobie.
Nie łudzę się.
Wiec jedno, może jestem daleko, w sercu cię
noszę, tęsknię.A ty zawsze będziesz moją
mamą, a ja twoją córką...
Nie zmienisz tego!
Komentarze (28)
Emocjonalny, bardzo smutny wiersz, pozdrawiam ciepło.
Pozdrawiam podmuchem listopadowego wiatru. :)
Poruszająca smutna refleksja.
Pozdrawiam.
Marek
Nic się nie zmieniło, to znaczy brak nowego wiersza...
Życzę weny! :)
Pozdrawiam w środowym nastroju i życzę Tobie
przyjemnego wieczoru. :)
Większość matek kocha swoje dzieci bezwarunkowo, czego
nie zawsze można powiedzieć o ich dzieciach, które w
miarę dorastania kierują się egoizmem, uważając że to
o czym sobie zamarzą z góry im się należy.
Wyrodne matki też się zdarzają :(
Wracając do monologu, smutno mi się zrobiło, że
nieporozumienia między matką a córką przerodziły się w
znieczulicę ze strony rodzicielki ale nie mam zamiaru
potępiać jej postępowania, bo moim mottem jest to, że
nie oceniam człowieka, o którym nic nie wiem. Mam
nadzieję, że kiedy dorosła córka doczeka się swojego
potomstwa, odrobi życiową lekcję i nie pójdzie w ślady
swojej mamy.
Miłej niedzieli :)
Dziadek Norbert
Próbowałam tak jak mi napisałeś.
I nic się nie zmieniło...
Dlatego ten wiersz stworzyłem aby był taką terapię dla
duszy.
Bardzo dziękuję że podzieliłes się ze mną po części
swoja trudną historia.Mogę tylko współczuć.
Bardzo dziękuję .
Pozdrawiam
Och życie, życie, jakże smutne bywa czasami,
gdy miłość matki do dziecka okryta jest kolcami.
Ja swego rodzonego ojca widziałem dwa razy w życiu.
Dawno nie żyje, nosił moje imię. Pierwszy raz gdy
wróciłem z wojska, chciałem by mnie poznał, drugi gdy
przywiozłem do niego kilkumiesięcznego wnuka, też o
tym samym imieniu. Od początku nie miał ochoty mnie
poznać, nie płacił alimentów, moja rodzina chociaż
biedna lecz honorowa o nie nie wystąpiła. Ułożył
sobie życie z inną kobietą. Jego pięcioro dzieci nie
wiedziało o moim istnieniu. Poznali mnie dość późno
po jego śmierci. Wybaczyłem mu w rekompensacie
przysposobiłem i wychowałem dwie córki mej pierwszej
żony i cieszymy się wspólnie życiem. Moja rada,
napisz do matki szczery, otwarty list, opisz wszystko
co czujesz, wybacz przeszłość i zaproponuj przyszłość.
Odpowie, dobrze. Nie odpowie, jej problem, Ty będziesz
miała czyste sumienie a ona niech żyje swoim życiem.
Szkoda Twojego czasu i zdrowia nad myśleniem o
przeszłości. Ciesz się życiem Dziewczyno, liczy się
dzisiaj i jutro. Przeszłość to będzie już jej problem.
Serdecznie pozdrawiam życząc miłej reszty dnia
i udanego, radosnego weekendu :)
tak, relacja mama-córka czasem potrafi być bardzo,
bardzo trudna, znam z autopsji, trzeba kochać mimo
wszystko, ale to nie znaczy zapominać o swoich
prawach, pragnieniach i celach... :-)
relacje są nierówne - czasami w rodzinie - boli
traktowanie zimne
dziękuję za komentarze,nie sądziłem że aż takie emocje
wywoła.Nigdy nie będzie tak jakbym chciała aby było
miał o moich starań... Ale dziękuję za
słowa.Pozdrawiam serdecznie.
Ale emocje, uf smutno.
;)
Bardzo, bardzo smutne.
Pozdrawiam niedzielnie:)
sylwuś 93 czasem musisz odpuścić coś żeby samo
wróciło. Spotkałam się nie raz nie dwa z zazdrością o
życia odwagę matki w stosunku do córki. Spotkałam się
też gdy matki uważały córki za kłody i przykry
obowiązek niezasłużenie dla córek. W tym pierwszym
przypadku jest nadzieja w tym drugim gorzej. Jest
jeszcze wiele innych przypadków ciekawy jest
jeszcze jeden szczególnie. Gdzie matki wiedzą że mają
dzieci (w tym przypadku córkę) niezniszczalne tytany i
uważają że i tak sobie poradzą bez nich. dopiero gdy
dochodzi do tragedii żałują gorzko swojego przeszłego
umacniania pociech i stają się na odwrót matkami
przewrażliwionymi chcąc zadośćuczynić. Pozdrawiam z
wielkim tulasem.
Smutny,wstrząsający wiersz.Pozdrawiam.