niczyja
pokonaną przez los i ludzi
znalazł
niby uśpiona
a oczy szeroko otwarte
wpatrzone
w piekło nad głową
usta w malignie rozchylone
wydała się krucha bezbronna
bezwładne ciało uniósł bez trudu
o zmierzchu w ukryciu złożył
zasłonił okna
czuwając
myślami błądził pomiędzy
jutro
wczoraj
a nigdy
zbudzona
wołała kogoś
jak w transie
podziwiał
bladą skórę
wsłuchany
w szept rozedrgany
spojrzał w zamgloną srebrzystoszarość
zapadał w mroki
gdy dla niej nastawał świt
Komentarze (63)
Obrazowo. Dobrze, że ktoś odnalazł tę osobę będąca w
skrajnej depresji i otoczył ją opieką. Dzięki temu w
finale zaświtała nadzieja na poprawę.
Miłej soboty:)
Zabawa w życie się skończyła,
świt zastał ją po drugiej stronie?
Ładny, smutny wiersz. Pozdrawiam. Miłego weekendu :)
...żal tego nieprzystawania - jutro, wczoraj, nigdy...