Nie będę czekała
Pewnego razu
Pani dość słodka
Miała z amantem
Się swoim spotkać
Amant ów grzeczny
Miał mieć bukiecik
Krawat po tacie
Lśniące lakierki
Gdzieś tak o siódmej
Może ciut wcześniej
Widzieć się mieli
Gdzieś na śródmieściu
Wszystko już było
Zaplanowane
Wino, kolacja
A potem spacer
Przez dłuższą chwilę
Żal pannę dławił
Przepadł kawaler
I się nie zjawił
Poszła do domu
Więc pani smutna
Kontemplowała
Miłość okrutną
Tam piła wino
Trochę tańczyła
Zrzuciła ciuszki
Się położyła
Lecz nudno samej
Leżeć tak w łóżku
Wiec pomyślała
O swym paluszku
Zapewne wiecie
Długo nie trwało
Ciepłą kołderkę
Słodko skopała
Tak o północy
Może o wpół
Zjawił się amant
Nie wiedzieć skąd
Trochę wstawiony
Lekko w gorączce
Padł na kolana
Całować rączki
Wzrok swój przerzucił
Na stopę bosą
Ja zaraz będę
Twoją rozkoszą
Dziś cały wieczór
Tutaj czekałam
Sama zrobiłam
To czego chciałam
Pan zbity z tropu
Popatrzył z byka
Bąknął coś jakby
Idźże do licha
Drogi mój panie
Nie marszcz tak brwi
Wyjdź stąd po cichu
Zatrzaśnij drzwi
Morał z wierszyka
Będzie króciutki
Spóźnisz się bracie
To marne skutki
A gdy zobaczysz
Kołdrę skopaną
To grzecznie powiedz
Pani dobranoc.
Komentarze (3)
dobrze się czyta - ten morał fajny
pozdrawiam z uśmiechem:)
Twoj wiersz wywolal usmiech.Podoba mi sie.Pozdrawiam:)
Fajny, z humorkiem "erotyk".Uśmiechnęłam się:))
Pozdrawiam.