nie będę miał bogów
Mona często mi w ramach zanika
wysyłając na długie wycieczki,
a ja szukam w pamięci stanika
który kończy się wdzięczną wstążeczką.
Chyba lubi, gdy trochę się motam
I próbuję rozwiązać kokardkę,
po czym nagle się zrywa do lotu
szepcząc: kocham tę twoją niezdarność.
Gdy przelewa się w moich ramionach,
ja ze wstążki spisuję moralność,
i próbuję ją wierszem przekonać
by się lekko o życie oparła.
Mona lubi, gdy jestem zachłanny
i dochodzi pięć sekund przed niebem,
po czym krzyczy: jest idealnie,
tylko... muszę wracać do siebie.
Komentarze (10)
Jest poetycki ogień, pozdrawiam :)
Kapitalnie, jak zawsze!
Mega świetne. On dochodzi, a ona, dla niej pewnie za
wcześnie.
Świetny wiersz. Wciągasz w czytanie.
Serdecznie pozdrawiam :)
Wszystko super, ale zakończenie trochę smutne, a tak
na poważnie baardzo mi się podoba, no i zaskakująca
puenta jest oczywiście walorem.
Serdeczności :)
Świetny!
Podoba się nie tylko Mona ale i wiersz.
Pozdrawiam
Dołączam do czytelniczek, którym podoba się Mona z
wiersza. Miłego wieczoru:)
Dobre pisanie.
Pozdrawiam.
Gdyby nie ostatni wers...
Pozdrawiam :)