Nie dotknę....
Nie dotknę ust Twoich palcem nienawisci
Złość co w człeku drzemie z czasem się
oczyści
Nie w głowie mi także świata już podboje
Podbić jeno pragnę własne niepokoje
Nie pragnę udowadniać już gdzie racja
leży
Każdy człowiek przecież w własną rację
wierzy
Nic mi też niedadzą doczesności trony
Które tak nieznoszą cierniowej korony
Pomimo też że czasem życie smaga srogo
Nie w smak mi podążać samobójstwa drogą
Nikt mnie wszak nie zbawi,nim sam się nie
zbawię
I nikt nie splugawi jak sam niesplugawię
Człowiek w życiu brodzi,płonie życia
świeca
Codzienności bagaż dżwiga się na plecach
Jeno czasem cieszy mnie gośc w progu
drzwi
Przyszedł gość,Bóg w domu,przyniósł
szczęście mi
I jeszcze by czasem móc w sobie odnależć
Śmiech szczery,otwarty..,dzieciństwa
kawałek
Trochę pobyć w zgodzie i z ludżmi i z
sobą
Wśród bezliku dróg to jest moją drogą
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.