Nie lubię jej....
Nie chcę z nią się pogodzić
Przyczepiła się jak rzep
Życie smutkiem mi słodzić
Tylko z nią tak cierp
Wraca jak bumerang
Choć znam już wiele dróg
Choć jedna, lecz jak gang
Ciągle zawala mnie z nóg
Chciałbym ją już zamienić
Z nią przecież jest mi źle
I z inną się już rumienić
Zapomnieć z nią czasy te
Do niczego mi nie jest potrzebna
Jest ze mną w dzień i w noc
I wcale nie jest służebna
Dla innej jest mój koc
Jest wrzaskiem głuchej ciszy
I szarego dnia cieniem
Przy niej nikt mnie nie słyszy
Dla świata, mym zapomnieniem
Nie chcę by była do końca
Mych tutaj, przeżytych dni
Ja wolę przecież blask słońca
Nie z nią koszmarne sny
Nie słucham jej, bo mnie zwodzi
Nie ma w niej pocieszenia
Pływam jak w błota powodzi
I dzień od dnia się nie zmienia
Tkwię przez nią jak konar
Resztka oazy w pustyni
Bylem z nią tylko nie pomarł
Bo jeśli, to, ona uczyni
Moja Samotność
Komentarze (4)
Zawsze kiedyś nas dopadnie, ale jak już Cię ma to
pozbądź się jej snadnie! ":-)
Miło cię znów czytać, dawno cie nie było.A twój wiersz
gdybyś lekko przerobił i dopracował byłby erekcjato :)
Nie znam samotności tego typu, dla mnie samotność to
ukojenie, wejrzenie w siebie, rachunek sumienia.
Smutny Twój wiersz, tylko płakać nad taka samotnością
Tak czasem wraca jak bumerang. Smutny ale dobry.
Pozdrawiam