nie można tego oszukać
Oszukuje się przez cały czas sądząc, że nic
dla mnie nie znaczysz
Próbując zapomnieć w paranoję myśli
obłąkanych się wtłaczam
Gdzieś we mnie jest jeszcze nadzieja, że me
uczucie zobaczysz
I powiesz, że wszystkie me błędy to nic, że
tobie wybaczam
To co robię jest chore, wiem o tym, lecz
pustka jest wielka
Zbyt duża by niedbale przysypać tę
przepastną otchłań
A z przepaści tej przeraźliwe wycie
zranionego wilka
To nie zwierze, lecz bestii miłości wiele
odgłosów, wołań
Ogarniasz mnie całym swoim istnieniem,
swoją osobą
Jak ocean przelewasz cząstki mojej
rozdartej duszy
I zalewasz mój oddech twą przepastną,
wieczną wodą
Gdzie jest to słońce, to ciepło co mnie
wysuszy
Wiatr myśli przeradza się w prawdziwy
huragan
Pustoszy bezkresne połacie mego
istnienia
Jestem na krawędzi przepaści i o
przetrwanie błagam
Tak wiele mógłbym i tak wiele mam do
stracenia
Walczyć z przeciwnościami, rozbłysnąć
pełnią życia
Niestety pąki moich pragnień spoiła dziwna
siła
Zbyt mocna, twarda niczym twe serce nie do
przebicia
Może kiedyś się dowiem jaki klucz twoja
dusza kryła
Gdziekolwiek spojrzę widzę synonim moich
dolegliwości
Co usłyszę uzmysławia mi że jesteś gdzieś
tam daleko
Tak wiele wokół jest uczuć: miłości,
zazdrości
A ja w pewnym sensie ciągle czuję się
kaleką
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.