NIE NAZWANE PRAGNIENIA
NIE NAZWANE PRAGNIENIA
Postrzępione błękity
zrzucone
wniknę w taborety bliskości
zza obszarem widzenia
krok po kroku
wygładzam słoje drzew
a myśli drążą
smak dojrzałych czereśni
zawieszona zasłona marszczy się
czas oddala zbliżenie
świeci martwy obraz
w wylocie ulicy
cisza w zagłębieniu bramy jaźni
wodę ze źródła
pije zatrzymany kadr
pamięć rysuje palcem na szybie
krople parują w westchnieniach
mgła
w zakładkach rzeźba
Nemezis ozdobiona kwiatem słonecznika
na stół losu pada cień
łabędzi zmieniających miejsce
i żywioł powietrza potrzebny
bo życie to złudzenie
i deszcz studzący głowy
przez swoją niedostrzegalną obecność
i już nie potrzeba nazywać pragnień
w zarzuceniu granic na galaktyce słów.
niech będą jak dywan z traw
upleciony wiatrem
pod jesionem
UŁ
Łódź,18.05.2008r. ula2ula
Komentarze (7)
śiwtnie dobierasz metafory,wiersz nim przesiąkniety
ale bez nadmiaru..moc i waga słów dociera boleśnie ale
i zbawczo do umysłu który chłonie to jak eliksir
życia..
Piękne metafory owiane melancholią... Twój wiersz to
prawdziwa uczta dla "smakosza".
Pragnienia i marzenia nie zawsze sie w zyciu
sprawdzaja. Bardzo czesto nasza wyobraznia jest
bogadsza od prozy dnia codziennego.
Metafory, Matafory, matafory - i nastroj, liryka.
Wspanialy wiersz.
delikatnie, zwiewnie i pięknie... twoje słowa płyną
romantycznym muślinem otulone :)
Delikatnie napisany. Dobrze się czyta.
Piękny wiersz wzbudził we mnie piękne emocje:)
romantyczność na największym poziomie:)+