Nie odchodz mój przyjacielu
Wikltorowi ktory jest już po tamtej stronie
I znów odszedłeś
Spowiłeś się w mroczność otchłani
Otuliłeś się w nieświadomość złego
wymiaru
To ciemna strona Twej duszy
Skusiła Cię obietnicami błogiego stanu
Obudz się i krzycz
Krzycz głośno bym Cię usłyszała
Bym wiedziała gdzie Cię szukać
Dokąd ręce wyciągnąć by Cię chwycić
I objąć uściskiem ratunku
A może Ty nie chcesz by Cię ratować
Może unosząc się w nieświadomości
Wyzbywasz się bólu swego istnienia
Ciężaru świadomości życia w okrutnym
realiźmie
Nie słyszę Twego krzyku wołania o pomoc
Słyszę zaś głuchą ciszę i widzę czerń
pustki
Ta czerń jest zimna przerażająca
Otrząśnij się proszę
Nie odchodz już więcej
Nie pozwól by pochłonęła Cię ciemna
strona Twej duszy
Wiktorowi Sylwestrzakowi który potrafił być przyjacielem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.