Nie pytać o...
droubble
– Ale cacko! Dwumiejscowy… Ile wyciąga?
– Na wstecznym mogę do dwustu. Sama maszyna
i do dychy w tysiącach. Ale to dla tych, co
uprawnienia mają, egzaminy zaliczyli. Co
wtedy było i takie tam duperele. Głowę tym
zaśmiecać? No to zamontowali mi, cholery,
ten ogranicznik czasu. Inaczej nie
sprzedadzą.
– Lepsze ograniczniki zdejmowałem. Mogę się
pobawić… Godzinka i gotowe. To co?
Skoczymy gdzieś, tak z trzy tysiączki?
– Potrafisz?! Dawaj! Ja skoczę i kupię
tamtejsze ubranka. Trzy tysiące, powiadasz?
Niech będzie.
* * *
– Jak idzie? Masz ciuchy, przymierz.
– Już po krzyku, w pół godziny zdjąłem.
Takie żelastwo wtedy nosili? I te czerwone
szmatki? Uff… jak wyglądam?
– Prawdziwy legionista rzymski. Tak się
zwali. Popatrz, tu musimy trafić, na ten
jakby but. Dobra, nastawiam, trzy tysiące
wstecz… wyskoczył trzydziesty pierwszy
grudnia dwieście szesnasty przed naszą erą.
I jakieś ostrzeżenie „Nie pytać o…”.
– Dobra. Ciągle by czegoś zabraniali. A jak
będziemy wiedzieli, czy dobrze działa? Masz
na gwarancji w razie czego. Dobra, startuj.
Aha, połknijmy te tabletki z ichnią
mową.
* * *
– Ciemno już. Ale popatrz, ci przy ognisku
mają takie same ubranka, jak my.
Idziemy.
– Saluto. Zgubiliśmy się. Mamy już nowy
rok, czy jeszcze dwieście szesnasty przed
naszą erą?
– Jaki rok? Przed czym?! To szpiedzy
Hannibala! Na gałąź z nimi!
Komentarze (4)
Sotek, to nauczka, aby instrukcje czytać do końca ;)
Również pozdrawiam.
Tak to czasami bywa:)
Pozdrawiam.
Marek
Tak, Anno. Ale instrukcję obsługi trzeba czytać ;)
wehikuł czasu...