Nie pytając o nic..
W panicznej rozpaczy,
Gdy budzę sie nad ranem,
Szukam Twojej dłoni,
Tej najdroższej,ukochanej.
Czekam na Twe szepty,
Jak na zbawienny deszcz pustynia.
Ale Ciebie obok nie ma...
Wiem,że nie rozumiesz,
Że to co Ci robię,
Boli w środku,
Powoli wypala miłości ogień.
Wiem,że jesteś dla mnie za dobry,
Za wspaniały dla takiej miernoty.
Kochasz złośnicę,
A to same kłopoty..
Jak mam to zrobić,
I Ci wytłumaczyć,
Że choć żyję normalnie,
To wokół..wciąż przeszłości zapachy.
Jeszcze dużo czasu minie,
Nim ten deszcz odrodzi,
Tę wyschniętą i zniszczoną pustynię.
Chodzę,błędne koła zataczam.
Tonę,bo myślami tam wracam.
Czekam,kiedy dotkniesz mojej dłoni,
I tak zwyczajnie przytulisz,
Nie pytając o nic....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.