Nie wzniosłem pomniku...
Gdy Starożytni wznosili nieśmiertelne
świątynie,
Ja usypywałem kopce z piasku na wietrznym
pustkowiu.
Gdy zwycięski Oktawian przyjmował wieniec
laurowy,
Ja cieszyłem się kolejnym dniem przeżytym w
cieniu.
I choć chciałem być pamiętany,
To rozpłynąłem się we mgle zapomnienia,
Jak cichy dźwięk skrzypiec
Zagłuszony rykiem wściekłej orkiestry.
Bo wszystko, co mogło to już było
I nic więcej nie zaistnieje prócz pustki i
cierpienia
Nikt nie zauważy marnego artysty,
Co śpi dekadenckim snem w klasycznym
wnętrzu.
Komentarze (1)
tytuł jakby znany..czyżby był on z oświecenia?