Nie zdążę pomyśleć o końcu
Mogę przebić się przez siebie w lustrze
wejść głęboko w to czego pragnąłem
na pewno w trakcie radości usnę
bo nikt nie pragnie mojego szczęścia
stracone lata w odwiecznym cierpieniu
szukałem dzieciństwa u nieba wejścia
lecz sens uległ martwemu odosobnieniu
Zatraciłem szansę przez swoją pychę
odrzuciłem serce dla bycia wolnym
chciałem się naprawić
ale nie potrafiłem pozostać chłodnym
Nie umarłem i nie żyję
odpokutuję w przyszłym bezsensie
ogromny smutek w sobie kryję
i nie dla mnie jest niebiańskie
przejście
Kiedyś sam sobie wybaczę
będę radosny w Wielkim Słońcu
nie ukryję się za czarnym płaszczem
nawet nie zdążę pomyśleć o końcu
Komentarze (3)
niestety nie zawsze mamy na to czas
Smutna jest ta spowiedź, ale w wierszu znajduję drobne
promyczki zapowiadające wiosnę.
Dobrze napisany wiersz,podoba mi się styl Twój, mam
wrażenie ze wiersz krzyczy i to mi się podoba,
pozdrawiam.