Niebo zapłakało
Niebo zapłakało,
deszcz lunął okrutny.
I smutno się stało.
I ja byłem smutny.
Nagle pociemniało,
od deszczu zasłony.
I smutno się stało.
I ja też zmartwiony.
W oddali zagrzmiało,
gromu uderzeniem.
I smutno się stało.
I ja czułem drżenie.
Jak długo to trwało,
może oka mgnienie.
Lecz smutek trzymało,
deszczowe zmartwienie.
Aż tęczy humory,
rozwiały tą szarość.
Wróciły kolory.
Wróciła i radość.
Gdy światłość rozbłysła,
odniosło to skutek.
I wesołość przyszła.
I skończył się smutek.
Komentarze (4)
Świetnie to ujęłeś... i niezłe tego zakonćzenie
..brawo)))
Kiedy burzy grom uderzy z przestworzy, wtedy w serca
zdumienia otworzy, a kiedy już minie pierwsze
oczarowanie, wtedy to Ty jesteś słowach wiersza dla
siebie i dla nas…Panem.
Barwy zycia połaczyłes z przyroda.To fakt , gdy słonce
wstaje i oswietla nam droge, wszystko przybiera barwy
pozytywne a zaś burze widzimy w szarych
kolorach.Przyroda równiez wplywa na nasze życie.
Po burzy w życiu tak, jak w naturze następuje
oczyszczenie łzy a potem światło w duszy.Tak pięknie
mówi ten wiersz.