Niech serce moje skamienieje
Proezja
Ile razy mnie wspomnisz, patrząc na białe
koszule łopoczące na wietrze.
Ile razy mnie przeklniesz, gdy gwiazdy
wynurzą się ze swych dziennych kryjówek, a
moje miejsce obok ciebie wciąż pozostanie
puste.
W tobie rozkwitłem poezją, w tobie
narodziłem się poetą.
Wiersze opadały na dno duszy i kiedy noc
zaczynała śpiewać, nie czułem się już tak
samotnie.
Czasem nuży mnie bycie człowiekiem.
Każdego dnia spoglądam na ulice, domy,
parki, samochody, na miasto otulone całunem
dni minionych i zanurzam się w
wielkomiejskim oddechu, nie zdając sobie
sprawy, dokąd mnie nogi niosą.
Będziesz mnie przeklinać, patrząc na nasze
zdjęcie, na te twarze roześmiane w złotych
słońca promieniach i przeklniesz wszystkie
nasze wspólne lata i matkę moją, siostry i
braci.
W pustym pokoju hotelowym, patrzę na grę
cieni, na słońce i drzewo, na lot
niespokojnych ptaków w cudnie dopasowanych
frakach, tych łowców, co śnią wiecznie na
jawie.
Gdziekolwiek bym nie był, czuję twoje oczy
na mych plecach, oczy radosne, wypełnione
miłością po brzegi, choć czasem tak
złowrogie, że boję się konfrontacji z tobą.
Dlaczego miłość cała odchodzi. Dlaczego
tkwimy z ustami spękanymi od tęsknoty w
oknach wysokich domów, z nadzieją
spoglądając na krwawy zachód i w resztkach
tych promieni, próbując dojrzeć, coś czego
już nie ma.
Niech mnie przenikanie nieobecność twoja.
Niech mnie przenikną przekleństwa twoje,
niech serce moje wreszcie skamienieje.
Manuel del Kiro
Komentarze (1)
To jest wspaniałe połączenie poezji z prozą.
Aż dziwi mnie to, że wiersz nie zauważony.