Niech żyje tylko sztuka
Rozklejone oczy odbijają się na ścianie
A oddech niespokojnego dziecka barwi
przeżółkłą farbę
I gdy cień przenika po niej, jak żebracze
łkanie
Godności, z prochu w proch wciąż
obracane
Od szarpaniny o świcie łamią się kości
obolałe
I jakiś smród unosi się nad wczorajszej
zupy garem
Przestały malować palce, od zimna
odrętwiałe
- gdy znikły na chodniku ostatnie grosze,
nie rzucane
I piach w uszach, w noce, gwiazdami
przybrane
Coś drapie, coś wierci, gdy szczur siedzi w
rękawie
Na płótnie miasto, a ludzie jak w
obrazie
i wciąż z drwiną wskazują na poplamione
ubranie
A gdy dusza niespokojnym rytmem zaczyna
oddychanie
W głowie dwa światy sprzeczają się o
władzę
Bo machnąć ręką i uciec nieodwracalnie
Lub zdzierać łokcie, i pocić brwi w dni
upalne
I ponad wszystko co gorzkie i pogardzane
W starą szmatę oczy od łez wycierane
A gdy spluwają na nasze życie dziurawe
Niech żyje tylko sztuka !
- bo cóż jest więcej od niej warte ?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.