Niechaj mi...
Niechaj mi odrzucą ,
moje winy Panie,
bo kiedy powrócą,
zniweczą staranie.
Próżno mi biadolić,
prosić o szacunek,
nie mogę pozwolić,
na tani frasunek.
Będę tak się bawił,
własny odurzeniem,
i dumę swą sławił,
potrzeby istnieniem.
Potem tym zdziwiony,
bo ku temu pora,
będę ucieszony,
i tu metafora…
Przenośnia radosna,
złudne ucieszenie,
o winę zazdrosna,
o…złudy istnienie.
Niechaj mi darują,
moje winy Panie,
tego potrzebuję,
to jestem znieść w stanie.
To tylko błaganie,
o sens zaistnienia.
Daremne żądanie,
sensu potwierdzenia.
Komentarze (1)
Ostatnia zwrotka jest świetna, lepszego zakończenia
dla tego refleksyjnego utworu nie można bylo wymyślić.