Niechciane dziecko
Powstało z ognistej miłości
Tak ona wtedy myślała
Nikt nigdy by nie przewidział
Że zabić będzie je chciała…
A przecież było tak pięknie
I mieli wziąć razem ślub
„Mąż” miał się nią opiekować
Do końca ich dni aż po grób…
Aż przyszła do niego szczęśliwa
Oznajmić radosną nowinę
Zostaniesz ojcem krzyczała
Patrząc na jego minę
Lecz on się nie uśmiechnął
Nie porwał jej w ramiona
Wyjął pieniądze z portfela
I kazał zabieg wykonać
Zrobiłaby wszystko dla niego
Choć tego nie rozumiała
Miałaby zabić ich dziecko
Z niedowierzaniem pytała
On mówił, że nie chce kłopotu
Że to jeszcze nie czas
Że jeśli chce tego dziecka
To widzi go ostatni raz…
Wylała wiele łez
I nocy nie przespała
Lecz w końcu podjęła decyzję
Że nie chce przecież być sama
Umówił ją na wizytę
W prywatnym gabinecie
Poszła tam sama bez niego
Usunąć nieszczęsne dziecię
Gdy była już w środku z lekarzem
Zabrakło jej odwagi
Nie potrafiła zrozumieć
Dlaczego ma dziecko swe zabić
A kiedy wróciła do domu
Przepełniona radością
Oddała mu wszystkie pieniądze
I śmiała się, gdy patrzył ze złością
Przestała się bać samotności
Bo przecież nie była już sama
Miała pod sercem istotę
Która powstała z jej ciała...
Komentarze (1)
Cudowny wiersz, bardzo dobra rytmika, świetnie go się
czyta, oby tak dalej