Niedościgła wzajemność
Czekając aż lampy wygasną w ciemność
wychodzę,
by w końcu móc skosztować przepychu
nieba.
Gdy księżyc wszystkim gwiazdom jedynym
wodzem,
nurkuję w błogi zachwyt - czasami tak
miewam.
W ten urodzaj migotań popadam
bezwładnie,
by wiernie sycić oczy czystym
zdumieniem.
Wypatruję uważnie aż gwiazda spadnie,
w zanadrzu ciągle tuląc jedno życzenie.
Wiecznie w głowie obecne w duszy
korzeniem,
uwikłane tak mocno - serce markotne.
Żyjąc własnym rytmem - czy go odmienię,
zaprzestać w końcu tęsknić - wreszcie
odpocznę?
W rozbestwieniu kochaniem trwam
uwięziony,
przecież tylko cierpienie kwitnie bez
słońca.
Co mam począć gdy w chmurach w kolorze
wrony,
niedościgła wzajemność - niknie na łączach.
Komentarze (32)
Tworzysz przepiękne romantyczne melancholie. W pełni
zasługujesz na utulenie serca gorącym wzajemnym
uczuciem. Pozdrawiam cieplutko z nutką radości:)
Wzajemność wydaje się być niedościgłą, ale skoro tak
pięknie piszesz, może się wreszcie coś
rozpłomieni...czego bardzo życzę peelowi :) I
pozdrawiam :)