Niedzielny poranek
Alarm świetlistej pobudki,
zwierciadłem jedwabnej pościeli,
spogląda w me oczy.
Zamknięte...
Wiatr swym tchnieniem
przywiał pierwsze myśli,
zaspane, zerwane, jak okno.
Otwarte...
Otchłań czerni – niepamiętanej,
i wspomnienie...
Snów napotkanych nad ranem,
błogosławionych wschodem słońca,
a Słońce me dalej.
Zaspane...
Uśmiechnij się jeszcze czas...
Na sen...
Życzę wszystkim takiego poranka, kiedy to wstawać znaczy spać. :-)
Komentarze (4)
Jak miło spotkać taki poranek, taki, jak to pięknie
opisałeś.
Pozdrawiam serdecznie :)
Po prostu pięknie. Pozdrawiam :) B.G.
Marzę o takim poranku:) Twój wiersz emanuje
świeżością, jest oryginalny, podoba mi się:)
Jestem mile zaskoczyny,prostymi i zgrabnymi
metaforami...wiersz przemyslany.Zgrabnie opisujesz
własne odczucia. Na plus