Nielogiczność życia
Im dłużej patrzę na życie, tym bardziej to co było logiczne, staję się nierozwiązaną zagadką...
Na wyżyny siebie wspiąć się szybko,
zdobyć szczyty nieprzeniknione,
wznosić się tak bardzo by zniknąć,
ku niezachwianym emocją istnienia,
by potem z wolna opadać ku dołom,
by spadać na dno egzystencjalizmu,
jak ptak bez anielskich skrzydeł,
fruwać po bezkresnych lądach,
W nieuniknionym lęku przed nieznanym,
trudzić się trudnością strachu,
obawiać się tego co i tak nadejdzie,
angażować się w sprawę straconą,
odzyskać to, czego jeszcze nie ma,
uzyskać coś czego nigdy nie było,
widzieć przez nieistniejące bariery,
otaczać gettem wszystkie serca uczucia,
Poprzez mokre powietrze przebijać się,
wycinać drogę przez tak ciężkie życie,
pragnąc tylko tego, co daleko od dłoni,
choć własne serce podając na tacy,
tam gdzie będąc persona non grata,
stać twardo na ziemi bez oporów,
rozpychać się wręcz łokciami w pustce,
zabawiając widowisko ignorancją,
Wysublimowane terminy obalać,
zostawiać za sobą cały ten żal,
problematykę obracając w żałosny żart,
przejmując się opinią pustych ścian,
gdzieś zgubić swoje szczęście,
po drodze do piekła pod rękę z diabłem,
gubiąc co chwilę swój krok,
niezmieniony pozostaje tylko myśli tok.
Szukając rozwiązania do nieistniejącego zadania...
Komentarze (1)
Pięknie sformułowany wiersz, naprawdę, godny uwagi,
zadajesz sobie jakby cel, jak dalej żyć, z tymi
zagadkami nie do rozwiązania, wyznaczasz taktykę i
przemyślenia traktujesz bardzo głęboko... Podoba mi
się... + Brawo