nieproszony gość
dla chłopaka,którego mocno pokochałam i zostałam zraniona.Nie potrafisz przyznać sie do tego...
Poznaliśmy się bez żadnych problemów, bez
złości.
Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, który
bardzo szybko płynął.
Byliśmy weseli, pełni nadziei i radości.
Tak trwało do czasu, aż miedzy nas nie
wdarła się ona- miłość-. Wdarła bez żadnego
pozwolenia.
Nie chcieliśmy jej wcale. Traktowaliśmy ją
jak gościa. Miała być tylko na chwile.
Została jednak na dłużej. Nie tolerowaliśmy
jej wcale. Mimo tego ona nie chciała
odejść. Z czasem się z nią
oswoiliśmy. We troje było nam coraz lepiej.
Zupełnie jak dawniej. Minęła jesień, zima i
zbliżała się wiosna.
On przestał ja już tolerować. Ja dalej
nasza trójkę bardzo lubiłam. Obydwie
zaczęłyśmy go tracić.
Nie interesował się nami...Miłość starała
się go nawrócić, jednak to było już bez
sensu. Poznał inną dwójkę. Zaczął je
tolerować. A ja zostałam z moja słabiutką
miłością, która z dnia na dzień słabła. W
końcu zachorowała i odeszła Było mi
ciężko...
Zostałam sama, bez wyjaśnień,
przeprosin...obwiniana za wszystko...
Może nie warto czasem przyjmować takiego
gościa...
Piotrusiu...wiem że już o mnie zapomniałeś...ja nie zapomniałam,choć powinnam,bo to bolało...kciałabym o tym wszystkim jeszcze kiedyś porozmawiać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.