Nieszczera skrucha niezdrowego...
Byłem papierosem, dym ze mnie do płuc się
dostawał.
Nie musiałem obwieszczać światu, że
szkodzę-
to było wiadome.
Mogłem być mentolowy lub owocowy.
Wywołałem raka, jestem winny.
Zdejmą ze mnie gilzę, tytoń wysypany.
To koniec.
A od początku…
Urodzony w zakładzie przemysłu
tytoniowego,
miałem rodzeństwo, wychowywałem się w
paczce.
Śmierdziałem tytoniem, ale to nic- przecież
byłem
tylko szlugiem skazanym na poniewierkę.
Został po mnie niedopałek, lecz moje
dziedzictwo żyje.
Żyją inne papierosy, cygara, fajki,
elektroniczne cybuchy.
Pal, niszcz zdrowie.
To ja zawiniłem.
Ja, papieros.
Przepraszam…
Komentarze (5)
Używki szkodzą a mimo to mają swoich zwolenników. Dym
papierosowy jest paskudny a wyziew z ust obrzydliwy,
gdy w kolejce czy w autobusie za moimi plecami stoi
nałogowy palacz, wtedy się odwracam i mówię; fuu, co
za smród!
Miłego dnia, bez papierosa :)
Papieros nie ma za co przepraszać. To ludzie po niego
sięgają i to raczej oni powinni za to przepraszać:)
Dobra życiowa refleksja warta zastanowienia się nad
owym sięganiem po papierosa.
Pozdrawiam.
Marek
Ten wiersz jest do bólu życiowy i w tym całym smutku
zabawny.
Niebawem i ja o takim temacie będę prowadzić wykład.
W płuca świszczą jak miechy,
dawno już trafiłem pod strzechy.
Miłego wieczoru Stefciu, naplułaś niszczycielowi w
twarz, należało mu się.
to nie papieros winny tylko słaba wola palacza.