Nietolerancja
Jaki dziwny jest ten świat - jacy
jesteśmy
Mam znajomych wielu, tak jak wszyscy
ludzie,
Każdy w coś tam wierzy, coś buduje w
trudzie,
Modli się do Boga, słucha kapelana
Lub się w pracy gubi, denerwuje z rana.
Coś tłumaczy żonie, zaś mężowi żona,
Plany nie wychodzą, kasa roztrwoniona.
Czasem trochę lepiej, czasem gryzie
bieda,
Każdy ma receptę, komu biedę sprzeda.
To jest oczywiste ktoś winny być musi,
Że go brak pieniędzy całe życie dusi.
Tak, to żyd niecnota, wszystkim mąci w
głowie,
W rządzie siedzi, w sądzie, prawdy ci nie
powie.
Grabi oszukuje, ojczyznę marnuje,
Panu Bogu szkodzi, niech odpokutuje.
Polska dla Polaków, a nie innowierców,
Dajmy im popalić aż wyskoczą z kierpców.
Murzyni to głupcy, o guza się proszą,
Co u nas szukają? Dzieci tylko straszą.
Wyrzućmy ich z kraju prosto do Afryki
Tam ich miejsce brudne. Niech tam pasa
byki.
Żółci czy czerwoni, z arabami razem,
Czego tu szukają? Nie będą tu z nami
W klocki se pogrywać – zatraceńcy
wszawi.
Wypędzimy równo, Polska pięść ich
zdławi.
I tak dywagują przekonani święcie,
Ze tym kraj naprawią, że im lepiej
będzie.
Myśl tę podsycają, wielcy katolicy.
Kto myśli inaczej z wiarą się nie liczy.
Robimy lustrację, Es-Be rozliczymy,
Listę zdrajców naszych zaraz wywiesimy.
Winny czy nie winny – jeszcze sąd nie
zbadał –
Wszyscy winni, teczki mają, esbek gadał.
Esbek działał z prawa, zmuszać jego
rola.
Ofiara zdradziła, z esbekiem gadała,
Więc ją oskarżymy, ktoś winny być musi.
Nic nie przekazała? – lustrator
wymusi.
Duch nietolerancji sieją politycy.
Bójcie się już prawa, kłamstwa
przeciwnicy.
I kozłów ofiarnych szukają wokoło,
Kto ich nie popiera temu nie wesoło.
Prawo, konstytucja, to zbędne okowy,
Konstytucyjny Trybunał – stare
głowy.
Zmienimy go szybko. My jesteśmy prawem.
My to naprawimy, my znamy się na tem.
Marsze gejów, praw obrońców –
zakażemy.
Ktoś tam w Europie mruczy? Pokażemy
jak się sądzi szybko głupich pomyleńców.
Oni także się boją swoich szaleńców.
Pytałem znajomych czy wierzą w te bajki,
Co głoszą przy piwie, w żałosne
przechwałki.
No cóż, wielu. Wielu chętnie by skopało
jakiegoś czarnucha, gdyby to się dało.
Po co? Za co? Coś uszkodził? Co ci
zrobił?
Nic. Dla samej frajdy mordę bym mu obił.
No a gdyby oddał?! A mnie, za co oddał?
Ja tu gospodarzem. Ja tu się wychował.
No cóż serce boli. Wielu naszych ludzi
Z kraju wyjechało, dla kasy się trudzi
W Anglii, Francji, w Niemczech a nawet w
Iranie.
Gdy tam też są głupcy, co się z nimi
stanie?
Może bym zrozumiał, bo to ludzkie fobie.
Ale czemu Boga w to mieszają sobie
Księża , politycy, także prości ludzie.
Wszak On miłosierdzie nakazuje wszędzie.
Przykazania Boże – dla wiernych
natchnienie –
Nie znaczą zbyt wiele, dla tych, co
sumienie
Zżarła żądza władzy, sławy bez honoru
Każda podłość cnotą, zdrada bez oporu.
K. Puchała
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.