nietoperz...
Parkowa ławka, pies tuż przy nodze.
Nietoperz w locie. Wzrokiem zań wodzę,
lecz zbyt to szybka boża istota -
wzrok w tej lotności błądzi się, miota.
Kadr uchwycony. Siedzi w pułapce.
Jest wieczornego aktu latawcem,
ciemną iskierką na tle zachodu,
niejako dziegciem w antale miodu.
Chłód klepie wiatrem zbolałe plecy.
Dawne wspomnienie figury świecy,
gdzieś odpłynęło z poszumem zlane.
Wiatry w listowie suche odziane,
spłynęły falą na skroń szronioną,
rzadkiego włosa krótką zasłoną.
Nietoperz rozwiał się w burej porze.
Niebo pokryły fioletem zorze,
płożące swoje wiotkie dywany,
a każdy resztką światła dziergany.
Ciemność nadeszła, trochę za wcześnie.
Daje znak, aby ukryć jaźń we śnie.
Pora do domu. Wino podgrzane.
Myśli spacerem jesiennym tkane.
Komentarze (25)
ciekawie opisane polowanie bezkrwawe na nietoperza -
pozdrawiam
Ciekawy opis spaceru.
Pozdrawiam serdecznie :)
Stefi czytał bym Ciebie dzień i noc gdybyś nawet
wiersze miała wytatuowane na skórze.
Miłego dnia.
Witaj Stefi, przeniosłaś mnie swoim wierszem całego na
tę ławeczkę w parku... Pozdrawiam serdecznie :)
Takie grzańce najlepiej smakują przy kominku we dwoje.
Pozdrawiam :)
Podobaja mi się wrażenia z wieczornego spaceru ujęte w
płynnym wierszu.
Miłego dnia:)
wieczory już chłodne, a po takim spacerze wyśmienita
jest lampka grzańca. (miałam nietoperza w dłoni. Nocą
wylądował w pokoju mamy)
Bardzo ładny, ciekawy wiersz. Pozdrawiam
serdecznie.
...dzięki Michale, dobrej nocy:))
Jak zawsze u Ciebie dobrze zbudowany nastrój.
W II zwrotce przestawiły Ci się litery w słowie
"Kadr".