Nieuniknione
Jej dobra mina do złej gry
Na zewnątrz uśmiech
A w środku łzy
Okłamywała siebie - chcąc wierzyć, że jest
dobrze
Mówiła "świetnie"
Myśłała "okropnie"
Potem coś przecieło jej drogę
Wyjątkowe światło ruszyło w jej stronę
Przyszedł wraz ze szczęściem
Był całym jej sensem
Przy nim uśmiech odganiał łzy
Wraz z nim szczęście rozpraszało złe sny
Był jej nadzieją
Lekiem na wspomnienia
Był jej szczęściem
Lekiem na cierpienia
Przyszedł o świcie
Wyszedł o zmroku
Zabrał szczęście
I uśmiech z jej oczu
Kilka kroków dalej..
Kilka dni później..
Wyszedł..
A rzeczywistość wróciła od nowa
Ktoś kto był dla niej jedynym sensem
Ktoś kto był dla niej całym szczęściem
Zostawił ją zabierając nadzieję
Zostawił ją zabierając szczęście
Szara rzeczywistość, którą się karmiła
Okropne cierpienie w którym wciąż żyła
Jej życie od nowa sens gdzieś utraciło
Jej życie od nowa szczęście gdzieś
zgubiło
Nie mogła uwierzyć, że jego światło
zgasło
Więc podjeła decyzję
Że stanie się ciemność
A potem jasność..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.