Nieustraszone
To były dni miasta.
Miasta pewnego.
Więc nadarzyła się okazja
do pokazu mody. Nieszczęsnego.
Otóż, uroczystość owa,
na murawie się odbywała.
Wcześniej spadł deszcz,
więc błotna masa powstała.
Ale oto i One - Nieustraszone.
Uczesane, umalowane.
wypachnione, wystrojone.
Bluzki i spodnie
do siebie nie pasujące.
Na twarzy i ciele kremy opalizujące.
Efekt dorodnej marchewki dające.
A na nogach...
Na nogach, no cóż moi mili,
nie obeszło się bez szpili.
Szpili. Szpilki. Szpileczki.
Ach, te "wielkomiejskie" dzieweczki.
I tak stąpać, chodzić próbowały.
Nóżki jakoś dziwacznie się przy tym
wykrzywiały.
Beż i jemu podobne kolory,
takie buciki nadawały się w owej chwili,
choćby do obory.
Bo jak tu iść i szpileczki nie
zabrudzić?
Może Panowie powinni damy na rękach
nosić?
Nosić i się trudzić.
Komentarze (1)
Za nutkę humoru zagłosuję :)