Niewinne spotkanie...
Poprosiłeś o spotkanie choć nie było o czy mówić Odrzuciłeś moją miłość więc nie miałam się co trudzić Lecz Ty jednak nalegałeś miejscem spotkania Limanowski park wybrałeś Zgodziłam się jednak bo cóż miałam do stracenia Jedynie usłyszeć od ciebie słowa dowidzenia Lecz gdy Ciebie ujrzałam Znów się zakochałam Byłeś taki jak dawniej przystojny, zarośnięty Pomimo krzywd od ciebie nie stałeś się obojętny
Podczas naszej rozmowy ulewa się zerwała
Niewdzięczna pogoda uciekać nam kazała
Nieopodal parku stodółka mała stała
Schroniliśmy się tam w środku lecz
powierzchnia była mała
Położyłeś mnie na sianie i okryłeś swoim
ciałem
Może to jest głupie zdanie ale całym ciałem
drżałam
Lecz ty nagle powiedziałeś że rozebrać się
musimy
Przemoczone nasze ciuchy więc się szybko
przeziębimy
Przytuliłeś mnie tak mocno całowałeś szyję
moją
Rozbierałeś delikatnie osłaniając miłość
swoją
Wtedy właśnie to poczułam twoje usta na
mych piersiach
Nigdy bym nie przypuszczała nawet w
najpiękniejszych wierszach
Mocny uścisk warg gorących prowadziły coraz
niżej
Drżenie ciała , rąk wędrówka do rozkoszy
coraz bliżej
Gdy poczułam Ciebie w środku tak stanowczo
i odważnie
Już nie mogłam dalej wstrzymać nie myślałam
już rozważnie
Gdyż po chwili już wiedziałam i poczułam
się jak w niebie
Bliskość twoją poznawałam bo ja wciąż
kochałam ciebie
Bicie serc i szybki oddech stały się na
kilka sekund
Tym co chciałabym by trwało nawet
paręnaście wieków
Potem mocno przytuliłeś parę słów wnet
wymówiłeś
Anetusiu ma jedyna Tobie chcę me serce
oddać
To był cel mego spotkania by na zawsze z
tobą zostać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.