Niewinni...Romeo i Julia...?
zaczyna się tak niewinnie...
...
od czarującej rozmowy,
od głębokiego spojrzenia,
od przypadkowego dotyku...
on patrzy jej w oczy, lecz myślami błądzi
w okolicach jej karku, szyi, ust...
ona mówi do niego, on jedynie udaje, że
słucha,
podchodzi bliżej i delikatnym ruchem dłoni
odgarnia kosmyk kasztanowych włosów
z jej nagle zabarwionego purpurą
policzka,
napięcie między nimi niebezpiecznie
wzrasta...
ona czuje, że za chwilę nie będzie w stanie
wydobyć z siebie głosu...ścisza go...
urywa zdanie w pół słowa...przestaje
mówić...
stoją tak blisko siebie w milczeniu, w
ciszy...
on patrząc ponętnym wzrokiem w jej oczy
powoli przyciąga jej twarz ku swej twarzy
aż w końcu ich stęsknione, wyczekujące usta
czują ten cudowny, miękki, czuły dotyk...
jego dłonie zaczynają masować jej spięte
ramiona,
bez pośpiechu przesuwają się w dół rąk
aż do samych czubków jej zmarzniętych
palców,
ich ręce pieszczotliwie splatają się ze
sobą,
ogrzewają się ciepłem, które niezmierzoną
falą
wlewa się w najwrażliwsze zakamarki ich
ciał,
wreszcie jego gorące dłonie zmierzają
wzdłuż
napiętej linii kręgosłupa aż do jej
karku...
jego aksamitne opuszki palców obejmują go
teraz,
masują z czułością, uciskając w rytm
pocałunku...
on wplata swe palce w jej gęste, długie
włosy,
przyciska mocniej jej rozognione, karminowe
usta,
by po chwili oderwać od nich swe nabrzmiałe
wargi
i przymrużonym, lekko zamglonym wzrokiem
dać jej do zrozumienia
jak mocno jej pragnie...
...
zaczyna się tak niewinnie,
czy tak samo się kończy...?
„...Dla Ciebie mój szept, gdy budzi się dzień dla Ciebie mój smutek, zatrzymaj się więc... ... ...Zamknij oczy i pomyśl, że jesteśmy sami tu, nic nie liczy się...”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.