Niewinnością pleciona kukiełka
Jak teatralna kukiełka
Zawieszona gdzieś w powietrzu
Naszych źrenic
Zdana na Twą łaskę
Boję się
Twych wilgotnych pragnieniem ust
Już dawno
Przestałam być z drewna
A może nigdy
Taka nie byłam
Nie chciałam
Tak mnie zabolało z nadwrażliwości
Odstawiłeś mnie z powrotem
Na półkę
Kojąc oczy tym widokiem
Za oknem wirują słowa
Tej malutkiej
Niewinnej tak bardzo jeszcze
Miłości
Roznamiętnioną zmysłami krew
Za tą o porcelanowym sercu
I łabędzimi dłońmi
Oddałabyś wszystko
Zbyt kręta ta droga
Nie podejmuj wyzwania
Zbyt złudne to wszystko
Za wąskie chodniki
Wybrukowane dobrymi chęciami
Chcesz całować mnie na oślep
Białymi wargami mącić
Szklistą skórę
O perłowym odcieniu oliwek
Nie pozwolę
Byś więcej mnie niszczył
Dla swych żądz
Nieposkromionych
Cykl: a na powiekach zakwitną zielone liście
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.