Niewymiarowy dzidzius
Gdzieś daleko i tak blisko,
Mieszkał Grzesio już chłopisko,
Nie był świadom swego stanu,
I wciąż wołał Mamo! Mamo!
I pootulał się z mamumą,
Mocno kochał i to z dumą,
Mamcia łyżką go karmiła,
Bo tak zawsze mu robiła,
Dzieląc mięsko, kartofelki,
By nie musiał jeść z butelki,
Bo był duży choć nie wiedział,
Nikt butelki mu nie sprzedał
Bo to duży niemowlaczek,
Na dwa metry prawie skrzatek.
Bracia mu wrośli mocno,
Nawet młodszy wyrósł bosko,
I gdy tylko Grześ to pojął,
Chodził za nim dosyć sporo,
I tak skarżył się nieboga,
Mnie wciąż biją, boli noga,
I tak śmieją się okrutnie,
Nikt mnie nigdy nie docenia,
Nic się nigdy w tym nie zmienia,
Obrażony jestem srodze,
na kobiety na mej drodze,
I tak chyba mi zostanie,
Bo już lepiej być se chamem,
Niż by ludzie pojmowali,
Ze ja nie wiem co wieczorkiem,
Robić z babą i gdzie skręcić,
Zacumować i odkręcić.
Niby rośnie ale słabo,
I co począć z taką babą.
Na niebiesko mama nie da,
i też nikt mi jej nie sprzeda.
Komentarze (8)
Grunt to na wesoło.
:-) :-) taki nigdy nie dorośnie:-)
Pozdrawiam:-)
w tym zakręceniu cała moja pycha,
by odpompować balon który mnie rozpycha,
w tym wszystkim żartem jest jeszcze to słowo,
że ta miłość zacząć się może na nowo,
ta chłopięcość która mnie porwała,
bije na alarm,
bo to facet nie młody acz to tyko dziecko,
pedofilem zostałam a to chyba kiepsko:)
:)
Może sobie zrobię z Ciebie
dziś niestety wroga
lecz ten wierszyk nie podoba
mi się moja droga
za dużo się zakręciłaś
niepotrzebne słowa
może uda się coś zmienić
a w tym twoja głowa:)
Pozdrawiam i przepraszam:)
nigdy nie dorośnie!
w tym problem, ż9e wciąż Grześ:)
biedny Grzes...:)
a wierszyk bardzo fajny:)
pozdrawiam:)