Niewzruszona materia
Oto stół.
Ma cztery nogi
i błyszczący blat.
Oto Ewa.
Straciła Adama
i została z czwórką dzieci.
Odbija się w szybie jej nieobecność.
Zmatowiały wyschnięte od łez oczy.
Dzieci przycichły, jak ciuchcia na
szynach,
gdy zabrakło podczas zabawy baterii.
Nie znały innych bajek,
które by nie kończyły się
- i żyli długo i szczęśliwie.
Gdy raz się w nie uwierzy,
to tak jak w wyrocznię na zawsze.
Ale teraz dzieci czują się oszukane.
Oszukana czuje się Ewa.
Dawała Adamowi jabłko,
obiad, słodycz najgłębszą.
Ona też wierzyła w swoje bajki.
Patrzy w błyszczący stół,
słoje drewna falują jak dawniej,
nogi trzymają stabilnie,
ale rodzina już się
chwieje.
Komentarze (20)
Zdarza się, że życie zaczyna się jak w moim wierszu
"Bo życie balem..." a kończy się jak w Twoim wierszu.
Realizm,
pozdrawiam
Życie nie bajka.
Pozdrawiam
Niesłychane odniesienia. Faluje ta myśl, faluje.
Wiatry różne niesie, z nimi treści, obrazy.
Smutne i jakże prawdziwe...
To prawda -w takiej sytuacji rodzina zawsze się
zachwieje...pozdrawiam Marcepani.