Nieznajomy
Szarości natchnęły by to napisać, ujęły
tak, jak cisza ujmuje po nagłym wrzasku.
Siedząc w ciemnościach i pyle myśli,
wyobrażam sobie Ciebie, mój nieznajomy.
Przy dźwiękach czarniejszych niż Twoja kawa
jesteś jakby mniej obcy. Rozmyślasz o
smutku, jak o kochance w porze wieczornej i
chcesz, ale nie możesz wyprostować tych
ścieżek krętych do szczęścia, nie wiesz,
gdzie prowadzą, gdy cel jest za horyzontem
Twych wyobrażeń zamglonych jak
wszechprzestrzeń ziemska jesienną porą. I
właśnie taką nieokreśloną kolorami nocą
wrześniową mógłbyś się włóczyć po mieście i
trzymać radość za rękę, blisko siebie by
nie uciekła już nigdy. Ale jej nie masz,
ani przy sobie, ani dla siebie. I smuce się
też ja, choć z pozoru nie powinno mnie to
dotykać, ale dotyka, jak uczucie błogości
po nokaucie w stronę słabości. Finalnie
wszystko niedorzeczne dla piękna się
skończy, Twój smutek i kłębiaste problemy.
Poznasz miłość od podstaw, i nie zatęsknisz
do spacerów w deszczu wina, które spływało
po dziurach w Twoich obojczykach, jak
potoki i wodospady, tworząc nagłe urwisko.
Ujrzyj swoje piękno.
Komentarze (5)
Ciekawie i intrygująco.Pozdrawiam:)
Popraw sobie,, włóczyć,, poza tym filozoficzny trochę,
dobry wiersz :)
Pozdrawiam :*)
Interesujący, doskonale napisany wiersz, pozdrawiam
słonecznie :)
Świetnie napisane. Jestem pod wrażeniem. pzdr
ciekawy monolog, taki trochę na pograniczu filozofii