Nigdy. Zawsze
Och, przecież wiem, nigdy cię nie
miałem.
Nie muskałem ust, które ciągle muskam.
Nie pieściłem, jednak pieszczę wybujałą
całą
w ogrodach, gdzie zakwitasz w przepychach
rozpusty,
pachnących kaskadach, maciejki
odurzających perfum.
Wśród sadów owocujesz piersiami.
Chmurzysz owal twarzy w oczekiwaniu
perpetuum
mobile burzy tak ślicznie, że aż
roześmiany
całuję powieki, które mrużysz wśród
rozbłysków,
odliczając do uderzenia gromu. Wszystko,
albo prawie
wszystko bym postawił.
Aby pędzić, rozpryskiwać kałuże pośród
ulic, wąwozów
i mostów nad miastami w siedmiu kolorach
kropli.
Na przednim siedzeniu, we wspólnym
okamgnieniu wozić,
choć nie znalazłem, nie szukałem, gdyż
dosyć pochopnie
nie wierzyłem w istnienie do czasu, kiedy
pomyślałem
w natchnieniu, że wiatru tchnienie, które
mnie owiało,
dotyka przecież i twojego ciała.
Zawsze.
Doskonała.
Cóż, przecież nigdy nie spotkałem.
Komentarze (6)
Cudny wiersz
Pięknie, może jeszcze ją peel spotka, kto to wie?
Serdeczności :)
Zatracamy się w marzeniach o takiej pięknej
miłości...a kiedy już ją mamy to wydaje nam się taka
zwyczajna, powszechna i taka robi się szara,bo te
pierwsze zauroczenia gdzieś się ulatniają.Pozdrawiam i
na święta znalezienia pięknej miłości życzę.
marzenie o miłości doskonałej
Ślicznie, liryczne marzenie o niespełnionej miłości.
Pozdrawiam przedświątecznie i życzę radosnych Świąt:)
Podoba mi się ten liryczny tekst. Peel mając
świadomość, że gdzieś istnieje jego druga połowa,
fantazją wpełnia czas przed spotkaniem jej.
Zdrowych, Pogodnych Świąt Bożego Narodzenia.