Noc
Jej
Ach spójrz; ogarnij horyzonty wzrokiem,
Ten całun dnia, zasłony te szerokie.
Już łuna chłodzi, barwy ściemnia,
Pokotem kładzie, lęki odwzajemnia.
Tam kondukt swój marsz żałobny snuje,
Tam walka cieni znów się dokonuje,
Tam smugi sine - obłoków umarłych wiraże
Ciągną swe dzieło tworząc przedziwne
witraże.
Lecz oto już mag wielki nadszedł;
Okrył witraże jedwabnym płaszczem.
I Aniołowie w tej samej chwili
Piegi swe blade wędrowcom rzucili.
Jedne pulsują - znicze tak zapalone
Inne jak perły świecą na sznur połączone
A wszystko drga, błyszczy, mami,
Łaskocze niby-dotykiem boski aksamit.
Koło się toczy sennego miesiąca;
A łajdak, fałszywiec - falsyfikat
słońca!
Niczym ucieczka dziewczyny z ołtarza -
nieboga;
Welon powiewa rzucony - ot, mleczna
droga.
Na takie widoki Twe serce zawraca.
Puls nam zamiera, świat się zatraca.
To niby krzyk wszechświata - tylko
niemy.
My też milczymy - otoczeni sobą - w noc
idziemy.
Komentarze (1)
Ładnie , niegdysiejszo, ale tak jakoś 'chwyta' coś w
tym wierszu, trochę jak bajka, na tak.