Noc jedyna w swoim rodzaju...
Cztery ściany,
a w nich SAMA ja
i ta cisza,
pusta cisza,
piszcząca w uszach.
Nie mogę zebrać myśli,
to mnie niszczy.
Siedzę w kącie,
nadal skromna,
skruszona,
lecz nie ta sama ja.
To Ty mnie zmieniłeś!
Pożądałeś...
Posiadłeś...
Bez słowa nad ranem porzuciłeś.
A ja bezbronna,
zraniona.
nie mogę,
a może poprostu
nie chcę pojąć tego...
tego dlaczego.
Dlaczego właśnie tak
to sie skończyło.
Pojęcie Twego czynu
zbyt wiele by mnie kosztowało.
To bolało!
Cholernie bolało!
i nadal boli.
Moje ciało,
moja dusza
zraniona przez Ciebie
CIERPI!
Ciało-
-z dnia na dzień się goi.
Rany na duszy-
te pozostają,
nie goją się wcale.
Czasem tylko
zapominam o tym...
o tym co się zdarzyło
tamtej nocy,
letniej nocy,
jedynej w swej rodzaju.
Wtedy oddałam Ci
to co najcenniejsze-
-SIEBIE.
Swój największy skarb
zmarnowałam dla...(Ciebie).
Szkoda słów.
Czasem i one
stają się zbędne.
Ty nie chciałeś słuchać
mnie wcale..
Olałeś to co czuje
jak dywan szampanem w karnawale.
Dla Ciebie ta noc
to była tylko zabawa.
Do dziś dla mnie to niełatwa spara.
Jak mogłeś mi to zrobić?
Jak mogłeś tak postąpić?
Dlaczego akurat ja?
No tak...
Była impra
i ten lajtowy wręcz klimat,
no i ja sama
po paru drinkach
siedziałam wpatrzona w Ciebie tak.
Ty wykorzystałeś to!
Wykorzystałeś mnie!
Jak ja Ciebie nienawidze!
A czy nienawiść coś zmieni?
...
NIE!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.