noc w Kolonii...
Chcę wędrować po nocy przez miasto,
cieniom składać pokłony w rewanżu,
słuchać dźwięku, co ciszą jest zwany,
w parku pełnym suchego oranżu.
Kaloszami odgarniać szelestność,
wzrokiem gładzić uśpione parkany
i napawać zmysł węchu powietrzem,
które trąca wiatr tańcem pijany.
Chcę wędrować po dachach owianych
szalem dymów srebrzystych z komina,
z których każdy, jak kobra królewska,
gibkie ciało na boki wygina.
Dotknąć nieba i usiąść na ławce,
może nawet odpłynąć myślami,
nad brzeg Renu, co snuje się sennie,
pod śpiącymi w cichości mostami.
Komentarze (35)
pięknie opisana noc
i wplecione metafory
oczami wyobraźni przeniosłam się w to miejsce
Miłego dnia:)
...dziękuję marcepanko@, spokojnej niedzieli:))
...taka krytyka w górę pomyka i ciągnie ego,
krytykowanego...
dzięki miradoro@, miłego dnia życzę:)
przybiegłam za Miradorą i ma rację :) - piękny wiersz
- szale dymów... wiatr tańcem pijany... suchy oranż -
no super :) i ten klimat... czytałam z wielką
przyjemnością - miłego dnia!
Nie przepadam za tego typu wierszami, ale Twój
przeczytałam kilkakrotnie i powiem krytykowane -
PIĘKNIE!
Pozdrawiam:))