Noc nieprzespana pierwszego...
Jarkowi K
Idzie coś.
Przez błota podwórka, szeleszcząc, tykając
śmieć.
Noc ciemna za oknem.
Strach mnożony przez późność pory.
Łypiąc okiem pojedynczym zza kołdry kurtyną
(czarno, sucho w ustach jakoś...)
Co nade mną to obce, co niżej to moje i
ograniczone.
Mam wreszcie namiastkę kontroli,
(namiastki kontroli jestem
namiestnikiem...)
Dźwięk inny, co typowym być musi za dnia,
świdruje.
Minuta minęła, a jak pięć dziennych.
Uszy cztery trzy nosy, ale oko jedno
Ktoś chrząknął pod oknem...
.....
Krok jakiś w oddali...
.....
Ktoś krzyknął...
...to ja chyba...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.