Noc trzech króli
Przyszli do mnie królowie trzej;
pierwszy flaszkę
miał, drugi dwie, trzeci pięć.
Zawołali od
progu: chłopie, lej!
Póki w nas zabawa
i chęć.
A za oknem taki
smutny księżyc,
że się tylko
wieszać lub ciąć,
kac moralny na
sercu potężny –
nie było wyjścia,
bądź co bądź.
Więc rozlałem do
szklanek i kubków
pierwszą flaszkę
i drugą, i piątą.
Nim trafiłem nad
ranem do czubków –
umierał poeta
Lermontow
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.