Nuda
Przyszła dziś do mnie nuda
wyciąga parchatą szyję
zagląda ciekawie
czy jeszcze żyję
ja leżę na szpitalnym łóżku
po ostrym cięciu
koniec ambarasu
tylko co robić z czasem?
nuda....
może nogą pomachać
albo liczyć śniegu płatki
może przemówić
do leżącej obok dzierlatki?
próbowałam....
oprócz tak, nie i może
z jej gardła nic nie wyleci
czyżby naprawdę
takie były współczesne dzieci?
nuuuuda.....
coś czytam , piszę, krzyżówki rozwiązuję
wszyscy tacy mili dookoła
a ja zmykam gdzie pieprz rośnie
jak się tylko lepiej poczuję!!
Komentarze (29)
ARABELLA tka nuda też potrzebna dla odbudowy
zdrowia:-)
ARABELLA, pierwsze słyszę, że nuda może być u poety -
przecież jemu wystarczy ołówek i byle świstek, żeby
stworzyć arcydzieło :)
Pozdrawiam serdecznie
PS
Pogoń tę nudę...
Lepsza nuda niż choroba - lepiej niech obie zmykają:)
Pozdrawiam!
Bardzo sugestywnie, zdrowia życzę :-)
w tym miejscu to niestety klimat i atmosfera wyzwala
myśli nie da sie tego opisać - czułem to na własnej
skórze - pozdrawiam
Szpital z pewnością nie jest niczym miłym,ale można
książki czytać i poezji tomiki,a poza tym tak jak
Tomek radzi wiersze również pisać:)
Pozdrawiam serdecznie:)
a ja ci doradzę
jak się nudzisz jeszcze
nie leż tak bezczynnie
bierz się i pisz wiersze:)
pozdrawiam pięknie
i zdrówka życzę:)
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej szybkiego więc
powrotu...a dzisiaj dobrej nocy
a żarełko po zbóju , dzienna norma 4 zł, dobrze , że
nie mogłam jeść/ gardło/ bobym ani chybi zeszła z
głodu
a komu dobrze w szpitalnych piernatach :(
A ja na podyty (moje) w szpitalach, przyjmowalam
zawsze filozofie: wczasy! Czyli zero obowiazkow, laba,
zarelko pod nos... I od razu bylo lepiej :)
Zycze zdrowia i do domu ...
Podziękuj Bogu na kolanach, że miałaś ciszę.
Kilka lat temu byłam na wizycie w Polsce. Pod wieczór
zawieziono mnie do szpitala. Przyjęto mnie na oddział
wewnętrzny. Miałam silne zatrucie środkami
chemicznymi. Cierpiałam i biegałam do łazienki by
oblewać się zimna wodą. Obok mnie miała pokój swój
pani Dr oddziałowa. Całą noc było picie, wycie,
śmiechy, bo pani Dr obchodziła imieniny. Ja wyłam z
bólu, a oni ze śmiechu. Rano cisza. Podano mi maść i
wszystko. Przyszedł następny wieczór i to samo
-poprawiny. Na korytarzu podeszłam do Pani dr i mówię,
że ledwie żyję, a tu takie hałasy i stukot klompów po
korytarzu, to powiedziała mi " jak się pani nie
podoba, to proszę iść do domu." Takie rzeczy.
Szpital tak ma, ale kiedyś będąc w szpitalu i po dość
ciężkiej operacji wyganiałam nawet rodzinę bo
pragnęłam spokoju, ale nic z tego. Do leżących obok
przychodziło tylu znajomych już od 6.00 rano i był
rwetes jak na bazarze. Jedli, gadali i blokowali WC
dla pacjentów. Kiedy chciałam zejść z łóżka by udać
się za potrzeba to wszystkie oczy patrzyły jak zwlekam
swoje kości z niewygodnego szpitalnego łóżka
(zapadnięte). Nikt nie odwrócił dyskretnie oczu. Ale
najgorsze były stany kiedy człowiek np. po lewatywie
musiał nagle do WC, a tam kolejka - rodzina pacjenta
korzysta. Nuda - NIE! ale odwiedziny na salach -
Koszmar czasem dla chorych. :)))))