(O NIM XV)
patrzył jak śpię. cienka kawa i wilgoć
na szaliku. dobre noce dzieliły świat.
przez granatowe tęczówki, przez orbity,
jego nie koniec lata.
sezon na słoneczniki. i mój pierwszy
aforyzm. na nadgarstku tyle wolnych
tęsknot. on obecny w morelowych
słońcach. niekiedy.
przed dwudziesta czwartą urywany
oddech. nasze wspomnienie o słonych
ustach. miało miejsce.
autor
Izabela0906
Dodano: 2009-12-06 10:04:53
Ten wiersz przeczytano 425 razy
Oddanych głosów: 11
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (11)
piękny, subtelny wiersz. pozdrawiam serdecznie
Do mnie trafia. Przesłanie z atmosferą czegoś co
niedopowiedziane jest do końca - jakiegoś dystansu do
siebie wzajem (postaci z wiersza). Zespolenie jednak
"prawie pełne" - przebija gdzieś samotność jak dzień
dający znać o sobie(nocą) na wschodnim niebie.
Pozdrawiam serdecznie
'tyle wolnych tęsknot'...ładne. Bardzo dobry wiersz,
ale więcej w nim tęsknoty, niż czystej radości...
"na nadgarstku tyle wolnych
tęsknot"...urzekła mnie ta metafora
Miłość jest cudowna,wyzwala uczucia,
można z nią płynąć pod niebiosa.Bardzo ładny
wiersz.Pozdrawiam.
Ciut za górnolotnie dla mnie,ale ciekawie..powodzenia
Piękna opowieść.
Piękne wspomnienia, pozdrawiam.
"morelowe słońca'' kupuję :)))
miło i przyjemnie ech..:)
jak miło przeczytac Twój wiersz z rana...działa na
wyobraźnię...pozdrawiam