Obawa
Wciąż zagubieni w codzienności szarej,
plączą się w gmatwaninie spraw,
zawsze coś nagli, coś pośpiesza,
gdzie jest złoty środek? Jak zatrzymać
czas?
Płyną te chwile tak nieubłaganie,
trącając ich przez nieuwagę
i dzięki nim powoli pojmują,
że ta batalia to walka ze światem
Z własną słabością wciąż się zmagają,
której inicjał to drugiego imię,
świat dookoła oszukują
i siebie grzebią w miłosnej mogile
Nie potrafią skoczyć ani się wycofać,
nad przepaścią balansują co dzień,
choć obojętność jest im obca
nabierają w usta wodę
Milczą gesty przed ciekawym światem,
dłonie ukradkiem ocierają łzy,
wzrok zagubiony błądzi w labiryncie
wciąż tych samych niewiadomych dni
Boją się ryzyka, mają wątpliwości,
odrzucają myśli, żeby nie grzeszyły,
w stanie zawieszenia trwają do tej pory,
gdy świat się dowie, nie będzie
przychylny
Liczą na los, przypadek, fortunę,
z myślą o cudzie dzień zaczynają,
patrzą w niebo poszukując drogi,
wciąż z tą samą co zawsze nadzieją
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.