Obiekcja
Czasem mnie słońce opromienia
wspinam się wtedy jak pająki.
A potem spadam w obszar cienia
na szmaragdowy dywan łąki.
Perłami wiercę dziury w niebie
i rzucam prośby w okna Bogu.
Istota milczy – lecz w potrzebie
igłę odnajdę nawet w stogu.
I znów pod górę toczę głazy
a sęp za biurkiem się uśmiecha.
Mówi – pamiętaj, że zarazy
nie tępią ptaków lecz człowieka.
A ja się czuję zarażoną
nie ptasią grypą tylko pracą.
Która mnie rani jak wrzeciono
gdy inni z tego się bogacą.
Komentarze (7)
o kurcze:) super!!!Syzyf i Śpiąca królewna mi na
skojarzenie przyszło;)Jeden zarobił się na zawsze,
druga zasnęła snem na 100 lat;)Oczywiście Tobie tego
nie życzę:)
Chociaż temat wiersza nie jest lekki jak praca jednak
przedstawiony jest barwnie i ciepło... Przyjemnie się
czyta!
Podoba mi się kilka zwrotów np:,,rzucam prośby w okna
Bogu''.lub,,Czasem mnie słońce opromienia
wspinam się wtedy jak pająki''-cały wiersz b.ciekawy!
Rozumiem Ciebie Kochana. Czasami jest to przykre, że
mimo swojego wysiłku nie znajdujemy w pracy
satysfakcji... Przytulam
Codzienność bywa uciążliwa i czasem kiepsko by z nami
było, gdybyśmy nie umieli wynieść się ponad to,
pofruwać z marzeniami...
Świetnie opisałaś swoje rozterki.
Pomimo wszystko dużo optymizmu znalazłam w wierszu.
Może szef da urlop i podwyżkę?
Taki piekny i lekki obraz nakreśliłaś przed
czytelnikiem, że nawet ten ciężar Twojej pracy nie
wydaje sie tak ciężki...