Obłęd
Czasami
on mnie doprowadza do paranoii
staje się obsesją
i ogarnia całą moją duszę
Wbija się pazurami w wnętrzności
i wysysa całą ich żywotność
odbiera siłę i energię
Wtedy jestem matowa szara
i jakaś nieobecna
daleka od świata
i bliska sobie
Smutna z ponurą miną
bez echa dzwięczności
taka jakaś nijaka
istniejąca tylko dla niego
tylko nim
I zalewam policzki
ciężkim mokrym skarbem duszy
rozpływa się w przejrzysztych kroplach
swej słonej bytności
Taka lekka
wpatrzona w otchłań ciemności
nic pustka
brak jego obok mnie
Tylko tęsknota wieczne pragnienie
To mija przechodzi
i nastaje wolność
dezintegracja i obojętność
wkracza w moje ciało
Jednak to zwiewne uczucie
i obłęd powraca
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.