Obnażona między wersami
Najtrudniej było wysłuchać
Do końca
Wbijałeś we mnie słowa
Jak sztylety
Powoli, bez pośpiechu
Bezszelestnie
Siedemnaście miesięcy
Tak trudno było jeszcze
Ukryć krzyk
Schować wrzask w kieszeń
złożyć ręce.
Zamknąć oczy i znieść jesień,
Każdy dzień przeżyć z modlitwą
Noce z deszczem...
Nie pomylić zimnej wody rzek z
powietrzem
Najtrudniej jest nie pamiętać
Na siłę
Bez pamięci zapominać
Na gwałt
I namiętnie zabijać to w sobie
Nie potrafię
Nie mogę, nie umiem
Nie tak
Najtrudniej mi będzie
Nie patrzeć
Gdy znienacka przed oczami
Staniesz,
Tak,
Jakbyś stał tam od zawsze.
Tak,
Jakby nie zakpił świat
Nigdy ze mnie...
I wstyd mi jest przed sobą
Że żyjąc innym życiem
Ja wciąż stoję za Tobą...
Chłonę wzrokiem twoje ramię,
Otulam twój obraz rzęsami,
Maluję mglistym wzrokiem
Kilka liter
Na twych plecach
Niepotrzebnie.
Nieprzytomnie...
I wstyd mi za siebie
Lecz siły mam na tyle,
By ukarać się
Marzeniem
Nowy sen, kolejny sztylet
Chwila nieuwagi
Zabrakło powietrza...
Nie, nie stanę do walki
Śnij mi się jeszcze!
I zostanę póki...
Odwróć się!
Do mnie!
I zostanę póki...
Spójrz proszę!
Na mnie...
Nie odejdę aż
Śmierć
Zimnymi wargami
Ucałuje pjaną twarz.
Siedemnaście...
Komentarze (2)
Ciekawie napisany, zostawił ślad. :) Powodzenia.
Jakże wielkie musiało być to uczucie, jeżeli wszystko
wydaje się teraz trudne, najtrudniejsze :(..Poruszonym
do głębi..bez porównania..oczy nie widzą "pjana".. M.