obracam sie
sami usmiechnieci
i wszyscy święci
otwieram okno na moje podwórko
ubrane w markowe dżinsy
dzieci niczyje
urzadzają pogrzeb
ptak wypadl z gniazda
urodziny kota ma sąsiadka
ktoś z tacą na niej oczy
zgłodniałe wszystkiego
w kopercie dwa węże
grzech w jabłku drzemie
a ja w siódmym niebie
po omacku do wyjścia
podworko ma drzwi i okna
jest domem ktorego nikt nie posiada
autor
westwalia
Dodano: 2009-04-19 13:41:42
Ten wiersz przeczytano 1006 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (1)
Sama nie wiem czy klimat tego wiersza jest obojętny,
czy też powinien być dramatyczny... Wizja świata,
którą przedstawiłaś jest naprawdę straszna, a zarazem
smutna, lecz niestety prawdziwa. Do czego to zmierza?
Pozdrawiam