Obżartuchy
Grudzień miesiąc to wspaniały
Dla każdego łakomczucha
Gdy Mikołaj wchodzi z hukiem
Z wystającym dużym brzuchem
Niesie wór na plecach wielki
Sapie ostro bo zbyt ciężki
Kręci w prawo, kręci w lewo
Z sił opada patrzy w niebo
Gdybym spotkał te dziewczyny
Co mi zżarły wszystkie żelki
Kazałbym im wór ten taszczyć
W końcu honor to jest wielki !!
Patrzy prosto widzi auto
A w nim dwie dziwne istoty
Ni to człowiek, ni to małpa
Ni to wydra ani czapla
Pierwsza oczy wyłupiaste
Małe ślipia jak u kreta
Włosy długie ,krzywe nogi
Palce małe jak u sroki.
Twarz pyzata jak dinozaur
Krzywe plecy jak koczkodan
Druga to już wogle przestrzał
Uszy wielkie jak u słonia
Duże nogi jak u konia
Brzuch ogromny rozciągliwy
Język gadzi ,wręcz krzykliwy
Patrzą prosto w Mikołaja
Zajadając czekoladę
Kokosową ,truskawkową
Popijając soczkiem z malin
Haaa !! Znalazłem was gałgany !!
Teraz czeka was robota
Brać ten wór, roznosić paczki
Aż się skończy owa środa.
Bączek patrzy na Agnieszkę
Zarzucając małym fochem
CICHO !!!!!!
My tu wieczerzamy
nie przeszkadzaj nam brodaty !!
Słowa Justyny na niewiele się przydały
Szczerze to w większą kabałę je wkopały
Gdy nadchodzi szósty grudnia
A dzieciaczki śpią w łóżeczkach
Dwa straszydła biegną ostro po sklepieniu
nieba.
Historia ta choć nieprawdziwa
Mówi o dwóch łakomych dziewczynach.
Jedzą słodkości bez umiaru
Wpychając w siebie jak w beczkę z Wiaru
Niech ich za to spotka kara
I gdy zjedzą czekoladę
Niech im spuchnie buzia cała
Wtedy będzie ubaw wielki ,bo ode chce się
im jeść
A my spokój mieć będziemy i pójdziemy coś
tam zjeść !!
Morał historii choć bardzo długi
Dosyć ciekawy jest
Gdy Mikołaj prosi o pomoc nigdy nie mów Nie
!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.