OCALENIE
z bezdechu nocnego przestało bić moje
serce
ono nie jest jak maszyna niestety
w nocy nie mogę złapać powietrza
i duszę się coraz częściej
możliwe że ktoś po raz ostatni wymówił po
cichu moje imię
możliwe że on ostatnio nie żartował z
zagubienia odchodząc
w promyku z światła nocnego iskry
oświetlają moją dusze
widać kogo kocham kogo pragnę
w nocy gdy jestem sama mam czas dla
siebie
rozmyślam nad sensem istnienia
myślę i czekam kiedy wróci moje szczęście
mój dom w płomieniach spłonął
a ja bezdomna trwam na modlitwie
przepraszam Boże ponownie jak w śnie jak w
transie
odchodzę od Ciebie odchodzę od naszych
wspomnień
wir i otchłanie niezgłębione wołają
samotnie
jak na pustyni zaczynam mieć jakąś złudną
wizje
że koniec świata był już był jakby ogniem i
mieczem
to teraz tylko mów szeptem do Nieba
o swoim smutku lub radości
Komentarze (3)
Ładny, ciekawy wiersz. Miło sie czyta. Serdecznie
pozdrawiam.
miłość tak często jest okrutna … bo ktoś pomylił drzwi
i wszedł z butami Ci do łóżka … depcząc godność Twoją
i zaczął budować domek z kart .. .wiedząc z góry ...
że on runie i potraktował uczucia Twe jak odpad ...
czyli śmieć ...
troche jak halucynacje po niestrawnym jedzeniu,
podobno ryba mozna sie tak paskudnie zatruc ;)